środa, 16 marca 2011


Żądanie 37
Odkładajcie sobie skarby w niebie – „upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”
Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo. Sprzedajcie majętności swoje, a dawajcie jałmużnę. Uczyńcie sobie sakwy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej nie ma przystępu, ani mól nie niszczy. Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. (Łk 12:32-34)
Zanim zajmiemy się kwestią ugruntowania naszego dawania w dobroci Bożej, należy najpierw odpowiedzieć na pewne pytanie, które przychodzi na myśl zawsze wtedy, kiedy jest mowa o motywacji do nagrody.

Dlaczego dawanie nie jest to roztropnym samolubstwem?

Dlaczego ta motywacja do dawania — do pomnażania miary naszej radości w niebie —nie zmienia aktu miłości, jakim jest nasze dawanie, w akt roztropnego samolubstwa? Jest tak dlatego, ponieważ zawsze kiedy dajemy innym, czy to naszym braciom czy nieprzyjaciołom, pragniemy im pomóc, aby dzięki naszemu wsparciu mogli zobaczyć piękno Jezusa i dzięki nam zapragnąć nagrody w niebie. Żaden prawdziwy naśladowca Jezusa nie chce samotnie radować się Bogiem. Jezus taki nie jest – nie można się nim radować samemu. On przyszedł na świat, aby oddać swoje życie na „okup za wielu” (Mk 10:45). Nasza radość, którą chcemy pomnażać, jest radością współdzieloną przez innych. Ofiarne i hojne dawanie powiększa miarę naszej radości w niebie nie tylko w zakresie wielkości naszego serca wobec innych, lecz także — przesuwając akcent — w zakresie wielkości naszego serca wobec innych. Pragniemy, aby inni byli współuczestnikami naszej radości, a my sami współuczestnikami w ich radości, i aby radość ta pomnażała się dzięki większej ilości jej współuczestników.

Postawmy problem inaczej. Jaka byłaby to miłość, gdybyśmy szczodrze obdarowując innych nie chcieli współuczestniczyć w radości, jakiej pragniemy dla nich? Dawanie w duchu obojętności byłoby odbierane jako znak, że nie warto mojego daru przyjmować. Jeśli nie zależy mi na tym, aby radować się tym, co komuś ofiaruję, to jak można uznać mój dar za coś cennego? Uważam, że niektórzy popadają tutaj w sprzeczność, ponieważ sądzą, że przejawem miłości jest dać potrzebującemu jałmużnę bez okazywania zainteresowania jego wiecznym szczęściem. Sądzą oni, że okazaniem miłości jest samo udzielanie pomocy biednym bez zabiegania o ich nawrócenie - aby odnaleźli skarb w Jezusie. Takie postępowanie nie jest jednak okazywaniem miłości. Jeśli jest nam obojętne, czy nasza szczodrość prowadzi obdarowanego do poznania miłości Chrystusa, nie postępujemy w miłości. Nie chcę przez to powiedzieć, że naszą szczodrość można uznać za przejaw miłości dopiero wówczas, kiedy uda nam się doprowadzić obdarowanego do nawrócenia. Nawrócenie jest celem, którego może nam się nie uda osiągnąć. Obdarowani mogą przyjąć nasze dary, a odrzucić Jezusa. Jednak nie przestaniemy im z tego powodu okazywać miłości tak długo, jak długo będą żyć. Jednak nie zabieganie o to, aby odnaleźli swoje wieczne szczęście w Jezusie jest dawaniem bez okazywania miłości.

Ofiarne dawanie pokazuje, że nie jesteśmy przywiązani do rzeczy

Dawanie, o jakim mówił Jezus, przejawia się w różnorodny sposób, odpowiednio do różnorakich sposobów obdarowywania innych tym, co mamy, co robimy i co mówimy. Jezus żąda, abyśmy obdarowywali innych tym, co mamy, aby być dla nich błogosławieństwem. Mogą być to pieniądze (Mt 19:21), uzdrowienie (Mt 10:8), kubek zimnej wody (Mk 9:41), poświęcenie czasu i wysiłków tak, jak dobry Samarytanin (Łk 10:34-35), albo udostępnienie domu i okazanie gościnności (Łk 14:13-14). Celem żądania Jezusa jest to, abyśmy byli całkowicie wolni od miłości do pieniędzy and możliwości, jakie one zapewniają, a także od strachu przed utratą poczucia bezpieczeństwa oraz wygód, jakie można nabyć za nie.
Ludzie stają się niewolnikami pieniędzy z powodu chciwości albo strachu. Ludzie pożądają więcej pieniędzy i boją się tracić to, co już mają. Jezus chce, abyśmy byli wolni. Ofiarne dawanie jest dowodem na to, że zostaliśmy uwolnieni od idolów, jakie zapewniają pieniądze. Jest także dowodem na to, że zaczynamy okazywać bliźnim miłość tak, jak powinniśmy, to znaczy zewnętrznie koncentrujemy się na radości wynikającej z uszczęśliwiania innych, a nie jedynie na prywatnych przyjemnościach, które gniją w ciasnym świecie egoizmu.
Aby zrozumieć myślenie Jezusa na temat naszego uwolnienia należy przeanalizować związek logiczny, łączący obietnicę przekazania nam przez Boga królestwa z żądaniem ofiarnego dawania: „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo. Sprzedajcie majętności swoje, a dawajcie jałmużnę” (Łk 12:32-33). Jezus z całą pewnością pragnie, abyśmy odczytali ten związek wstawiając słowo „dlatego” pomiędzy obietnicę a nakaz: „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo. Dlatego sprzedajcie majętności swoje, a dawajcie jałmużnę”
Powyższy werset (Łk 12:32) ma kluczowe znaczenie dla uwolnienia od zatrważającego zniewolenia dobrami materialnymi. Jest niczym dynamit, który może rozsadzić gmach materializmu, w którym żyjemy. Werset ten to wymowna deklaracja Jezusa o naturze Boga - mówi o sercu Boga, Mówi o tym, co sprawia Bogu radość, a nie tylko o tym co Bóg ma albo co robi. Mówi w istocie o tym, co Bóg czyni z wielkim upodobaniem, co daje mu zadowolenie i sprawia mu rozkosz. „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo.” To są słowa, które uwalniają nas do tego, by sprzedać swój majątek i dawać ofiarnie i hojnie.

Dobroć Boga jest podstawą naszej ofiarności

Proszę zwrócić uwagę na bardzo zdumiewającą część tego niezwykle łaskawego stwierdzenia: „upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”. Innymi słowy Bóg nie okazuje tak wielkiej łaskawości jedynie jako przykrywki dla swojego innego, złośliwego motywu. Taką możliwość całkowicie wyklucza słowo „upodobało się”. Bóg nie mówi do siebie: „Chociaż tego nie chcę, to jednak przez jakiś czas musze okazać się hojny, ponieważ w rzeczywistości chcę ściągnąć sąd na grzeszników”.
Nie można zbić sensu tej wypowiedzi Jezusa: Bóg działa tutaj bez przymusu. On nie jest zmuszony do czynienia czegoś, czego tak naprawdę nie chce. Przekazuje swoim owieczkom królestwo powodowany swoim najgłębszym upodobaniem. Takie jest znaczenie tego słowa: radością Boga, jego pragnieniem, jego chęcią i życzeniem, a także jego nadzieją, przyjemnością, szczęściem i rozkoszą jest dać królestwo swojej trzódce.
Rozważmy następnie zwrot „waszemu Ojcu”: „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”. Jezus nie powiedział: „Upodobało się waszemu pracodawcy wypłacić was zapłatę”. Nie powiedział też: „Upodobało się waszemu nadzorcy zapewnić wam zakwaterowanie”. Nie powiedział także: „Upodobało się waszemu królowi podarować wam królestwo”. Każde słowo w tej wypowiedzi Jezusa jest dobrane po to, aby pomóc nam pozbyć się lęku przed myślą, że Bóg może mieć wobec nas złe zamiary. Dlatego też nazywa Boga naszym Ojcem.

Bóg jest najlepszym Ojcem – daleko lepszym, niż twój ziemski ojciec!

Nie każdy z nas miał ojca, który kształtował swoje życie Słowem Bożym. Dlatego też słowo ojciec może nie kojarzyć się z poczuciem pełnego pokoju i bezpieczeństwa, z jakim przekazywał je nam Jezus. Pozwólcie więc, że wzbogacę znaczenie terminu ojciec o dwa dodatkowe aspekty, jakie są w nim zawarte w wypowiedzi Jezusa.
Po pierwsze, skoro naszym Ojcem jest Król, to znaczy, że jesteśmy dziedzicami jego królestwa. Przyjęcie tego daru jest rzeczą naturalną — to jest nasze dziedzictwo. W Ewangelii Mateusza opisana jest scena sądu ostatecznego, kiedy król – Jezus, powie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25:34). Bóg przygotował dla swoich dzieci królestwo jeszcze przed założeniem świata. Królestwo to jest ich królestwem na mocy prawa dziedziczenia. A Bóg nie będzie obrażony z tego powodu, że jego dzieci obejmują w posiadanie swoje dziedzictwo. Jemu upodobało się dać im to królestwo.
Po drugie, jeśli naszym Ojcem jest Król, to oznacza, że nie podlegamy opodatkowaniu. W Ewangelii Mateusza opisana jest, że kiedy Piotr zastanawiał się czy uczniowie muszą płacić podatek świątynny, Jezus zapytał go: „Jak ci się wydaje, Szymonie? Od kogo królowie ziemi pobierają cło lub czynsz? Od synów własnych czy od obcych?” Piotr odpowiedział: „Od obcych”. Jezus wówczas stwierdził: „A zatem synowie są wolni”. Bóg nie nakłada podatków nas swoje dzieci. Uciążliwość prawa odczuwają ci, którzy są na zewnątrz pałacu, a nie dzieci króla, które przebywają w pałacu. Dzieci są wolne! Być dzieckiem Boga oznacza być wolnym.
Można sporządzić długą listę implikacji faktu, że Bóg jest naszym Ojcem, przy czym wszystkie one mają na celu jedno: przezwyciężyć nasz lęk przed tym, że Bóg może żałować okazanej nam uprzejmości. Bóg nie żałuje. On daje ochoczo. On ma upodobanie w dawaniu swoim dzieciom. On jest naszym Ojcem, a jeśli my, którzy jesteśmy źli potrafimy dawać dobre rzeczy naszym dzieciom, o ileż bardziej nasz Ojciec w niebie da królestwo tym, którzy go proszą (Mt 7:7-11).

Szczodra i czuła hojność i opieka Boża

Przyjrzyjmy się z kolei słowu „dać”: „upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”. Jezus nie powiedział „sprzedać wam Królestwo”, ani „zamienić Królestwo na coś innego w ramach wymiany”. Powiedział, że upodobaniem Ojca jest dać nam Królestwo. Bóg jest potokiem górskim, a nie korytem przy wodopoju. Jego źródło tryska cały czas i nigdy nie wysycha. On ma upodobanie w obfitości. W naturze odwiecznego źródła życia leży dawanie, dawanie, dawanie. Dobra wiadomość jest taka, że Bóg nie potrzebuje brygady ludzi do podawania wiader z wodą, ani zapracowanych pompiarzy. On potrzebuje tych, którzy piją wodę, a nie tych, którzy ją przenoszą. Naśladować Jezusa to upaść na twarz i zaspokoić pragnienie duszy jego doskonałą miłością.
On daje nam Królestwo! Królestwa tego nie można kupić, wymienić w ramach transakcji ani w żaden sposób na nie zapracować. Można je posiąść tylko w jeden sposób, najłatwiejszy jaki istnieje: „Zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego”. (Łk 18:17 – patrz też Łk 8:10). Bogu upodobało się dać nam Królestwo.
Zastanówmy się z kolei nad słowem „trzoda”: „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”. Jezus mówi przenośniami. Bóg jest naszym Ojcem, a ponieważ daje nam Królestwo, wobec tego musi być Królem. A ponieważ jesteśmy jego trzodą, wobec tego musi On być Pasterzem. Jezus starannie dobrał każde słowo, aby jasno przekazać swoje myśli: Bóg nie jest Bogiem, który żałuje błogosławieństw.
Nazwanie nas jego „trzodą” albo „owcami” przypomina nam to, co Jezus powiedział o dobrym pasterzu, który oddaje swoje życie za owce. Czy On daje nam z przymusu albo okazując swoje niezadowolenie? Nie. „Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli” (J 10:18). Ojciec nie żałował daru jakim jest jego Syn, a Syn nie żałował daru, jakim jest ofiara jego życia. Upodobaniem Pasterza jest przekazać królestwo swojej trzodzie.
Rozważmy następnie słowo „maleńka”: „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”. Dlaczego powiedział „maleńka trzódko”? Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że ten zwrot wyraża uczucie i troskę. Jeśli w chwili zagrożenia mówię do mojej rodziny: „Nie bój się rodzinko”, to tym samym daję do zrozumienia, że jestem świadomy zagrożenia oraz faktu, że nasza rodzina jest mała i słaba, a ponieważ jest dla mnie bardzo cenna, dlatego użyję wszystkich swoich sił, aby zapewnić jej opiekę. Dlatego zwrot „maleńka trzódko” mówi jednocześnie o czułości i opiece.
Słowo to także wskazuje na to, że dobroć Boga wobec nas nie jest uzależniona od naszej wielkości. Jesteśmy maleńką trzódką — małą liczebnie, niewielką pod względem siły, mądrości i sprawiedliwości oraz miłości. Gdyby dobroć Boża względem nas zależała od naszej wielkości, mielibyśmy wówczas poważny problem. A ponieważ tak nie jest, dlatego nie mamy tego problemu. „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”.

Dar przekazany nam na mocy suwerennej władzy Boga

Rozważmy na koniec słowo „królestwo”. Być może nie została jeszcze usunięta jakaś wątpliwość oparta na fałszywym założeniu, że Bóg jest z nas niezadowolony i jest wobec nas nieprzychylny. Ktoś mógłby powiedzieć: „No dobrze, Bóg jest naszym Ojcem a nie naszym gnębicielem, raduje się dawaniem, a nie sprzedawaniem, obchodzi się z nami tak, jak dobry pasterz ze swoja trzodą; darzy nas miłością i współczuje nam z powodu naszej małości. Ale co tak naprawdę obiecał nam dać?”
Bóg nie obiecał nam pieniędzy. W rzeczywistości powiedział: „Łatwiej bowiem wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego” (Łk 18:25). Nie obiecał nam popularności, sławy ani podziwu świata. Powiedział: „Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was nienawidzić będą i gdy was wyłączą, i lżyć was będą, i gdy imieniem waszym pomiatać będą jako bezecnym z powodu Syna Człowieczego” (Łk 6:22). Nie obiecał nam nawet poczucia bezpieczeństwa w tym życiu. Powiedział wprost: „A będą was wydawać i rodzice, i bracia, i krewni, i przyjaciele, i zabijać niektórych z was, i będziecie znienawidzeni przez wszystkich dla imienia mego” (Łk 21:16-17).
Co obiecał dać swojej maleńkiej trzódce, aby udowodnić raz na zawsze, że ma upodobanie nie tylko w dawaniu, ale także upodobanie w hojnym dawaniu? On obiecuje dać im Królestwo Boże. Cóż więc oznacza otrzymać suwerenną władzę i panowanie Boże?
Oznacza po prostu coś niewiarygodnego i nieopisanego: wszechmocna władza i rządy Króla wszechświata będą na zawsze zajęte działaniem na rzecz maleńkiej trzody Bożej. Kto potrafi opisać wypełnienie się przepowiedni Jezusa wygłoszonej podczas ostatniej wieczerzy: „A Ja przekazuję wam Królestwo, jak i mnie Ojciec mój przekazał, abyście jedli i pili przy stole moim w Królestwie moim” (Łk 22:29-30)?
Jezus wie, że trzoda Boża walczy ze strachem przed sprzedaniem tego, czego nie potrzebujemy, aby ofiarnie i szczodrze dawać jałmużny. On wie, że wśród tych obaw czai się lęk, że Bóg zasadniczo gniewa się na nas i rozkoszuje się przede wszystkim sądzeniem grzeszników, a dobre rzeczy daje nie z upodobania, a jedynie z poczucia obowiązku i przymusu. Dlatego Pan zadaje sobie trud, aby uwolnić nas od tego lęku przekazując nam prawdę o Bogu (Łk 12:32). Każde słowo w tej wypowiedzi dobrał po to, aby ułatwić nam wyzwolenie się od miłości do pieniędzy i aby zaspokoić nasze dusze tym wszystkim, czym Bóg obiecuje dla nas być w Jezusie. Ponieważ każde słowo tej wypowiedzi jest ważne, dlatego należy ją zawsze odczytywać powoli.
Nie bój się,
maleńka
trzódko!
Gdyż upodobało się
Ojcu waszemu
dać wam
Królestwo!

Prostota i hojnośc Williama Careya

Jak zmieni się życie tych, którzy szczerze zaufają tej obietnicy? Niech zakończeniem niniejszego rozdziału będzie pewna ilustracja z życia misjonarza Indii - Williama Carey’a. W październiku 1795 roku otrzymał on w Indiach pakiet listów wysłanych z jego ojczyzny - z Anglii. W jednym z listów skrytykowano Carey’a za to, że „angażował się w sprawy handlowe” zamiast całkowicie poświęcać swój czas na pracę misyjną (którą zresztą miał wykonywać bez przerwy przez przeszło trzydzieści lat, osiągając zdumiewające rezultaty). Carey poczuł się dotknięty tym oskarżeniem i poczuł gniew. Gdyby nie podjął pracy, jego rodzina prawdopodobnie musiałaby głodować, ponieważ wsparcie z Anglii było niewystarczające, przychodziło zbyt wolno i zbyt rzadko. W odpowiedzi na ten list opisał swoje życie misjonarza. Modlę się, abym i ja i ty, czytelniku, mogli takie życie prowadzić:
Cały czas pamiętam o tym, że jeśli moje postępowanie samo się nie obroni, to nie warto go bronić. ... Stwierdzam jedynie, że po wydzieleniu minimalnego przydziału dla mojej rodziny, cały mój dochód, a w niektórych miesiącach znacznie więcej, idzie na cele ewangelii: wspieranie osób pomagających w tłumaczeniu Biblii, kopistów, nauczanie w szkole, itp. ... Piszę o tym ... aby pokazać, że miłość do pieniędzy nie skłoniła mnie do realizowania planu, którego się podjąłem. W rzeczywistości jestem biednym człowiekiem, i zawsze takim pozostanę, dopóki nie zostanie opublikowana Biblia w języku bengali i hindi, a ludowi nie będzie brakować dalszej nauki.[1]
Takie właśnie ofiarne, szczodre poświęcenie dla jego Królestwa miał na myśli Jezus, mówiąc: „gromadźcie sobie skarby w niebie”.


[1] Mary Drewery, William Carey: A Biography. Grand Rapids, Mich., USA, Zondervan, 1984, s. 91.

Brak komentarzy: