wtorek, 25 listopada 2014

Sola FIDE

Pytanie, którego Marcin Luter nie mógł pozbyć się z głowy to, Co ja mam zrobić, aby być zbawiony?
To jedno pytanie kontrolowało jego życie.
Jest odpowiedzialnością kościoła, aby wyraźnie odpowiadać na pytanie, które każdy z nas powinien zadawać, Co mam zrobić, aby być zbawiony?
W lipcu, w roku 1505, Marcin Luter został mnichem, mając 21 lat. A może nawet wcześniej, ale od tego momentu Luter w widoczny sposób starał się zasłużyć na wieczne zbawienie przez swoje dobre uczynki. Młody Luter pościł, modlił się, karał swoje ciało. Spał bez koców, spał na zewnątrz w czasie burzy śnieżnej. On pozbawił się wszelkich materialnych wygód.
Ale przez ten czas i poprzez swoje wielkie staranie się, on nie czuł, że zbliżył się do Boga, lecz odwrotnie, że oddalił się od Boga.
Później w życiu powiedział, „Byłem dobrym mnichem. Jeśli którykolwiek mnich miałby poprzez swój mnisi stan dostać się do Nieba, to byłbym nim właśnie ja.” 
Był napędzany, aby trzymać się wszystkich przykazań, wszystkich zasad, aby przez swoją dewocję zbliżyć się do Boga i dostać ostateczne zbawienie. Ale im bardziej się starał, to tym bardziej rozumiał, że świętość przed Bogiem jest nieosiągalna. Nieustannie czuł Boży gniew wobec swoich niedoskonałości i nigdy nie czuł Bożej akceptacji.
W listopadzie, w roku 1510 Luter pielgrzymował do Rzymu, mając nadzieję, że poprzez pielgrzymkę osiągnie zbawienie. W Rzymie obejrzał relikwie, uczęszczał na msze święte, odwiedził święte miejsca, kupił odpusty, na kolanach wspiął się po dwudziestu ośmiu stopniach Scala Sancta.  Jednak nie było pokoju w jego sercu, że osiągnął usprawiedliwienie.
W następnym roku w kwietniu został przeniesiony do Wittenbergi. Tam kontynuował swoje szukanie usprawiedliwienia przed Bogiem. Chodził na spowiedź codziennie i wiele razy dziennie, starając się pamiętać każdy grzech, który uczynił; czynem, słowem czy umysłem. Czasami spędzał sześć godzin na kolanach spowiadając się.
Dwa lata później w roku 1513 stał się profesorem Pisma Świętego i miał odpowiedzialność, aby nauczać Biblii na uniwersytecie Wittenbergu. Pierwsze dwa lata nauczał z księgi psalmów. W roku 1515 nauczał z listu do Rzymian. W roku 1516 nauczał z listu do Galacjan.
W roku 1519 w ogrzewanym pomieszczeniu, wysoko w wieży w klasztorze w Wittenberdze, zastanowiła go modlitwa w Psalmie 31 „Przez sprawiedliwość swoją wybaw mnie!” oraz stwierdzenie w liście do Rzymian 1:17, że Boża sprawiedliwość została objawiona w Ewangelii.
Skoro Boża sprawiedliwość opiera się na Jego prawości – rozumował Luter – jak może przynieść zbawienie? Zmagał się z tym pytaniem, gdyż nadal rozumiał Bożą sprawiedliwość w kategoriach kary dla niesprawiedliwych. A to nie brzmiało bynajmniej jak dobra nowina.
„Rozważałem to dniem i nocą, aż pojąłem, że sprawiedliwość Boga jest to ta prawość, którą przez łaskę i czyste miłosierdzie Bóg usprawiedliwia nas przez wiarę. Wówczas poczułem się odrodzony, poczułem, że przeszedłem przez otwartą bramę do raju. Całe Pismo nabrało nowego znaczenia i tak jak uprzednio, „sprawiedliwość Boga” przepełniała mnie nienawiścią, tak teraz stała się dla mnie niewypowiedzianie słodka we wzrastającej miłości. Ten ustęp z Pawła stał się dla mnie bramą do nieba…”
Dzięki ewangelii usprawiedliwienia jedynie przez wiarę, Luter odkrył Bożą akceptację, której daremnie poszukiwał przez lata.
W końcu rozumiał nauczanie Pawła w liście do Rzymian, że sprawiedliwość Boża nie jest nagrodą dla tych, którzy ją osiągną przez swoje staranie się, lecz jest darem łaski danym tym, którzy w pokorze wyznają swoje grzechy i wierzą w Jezusa Chrystusa.
Luter powiedział, że sprawiedliwość Boża, o której Paweł pisze, jest obcą sprawiedliwością, która nie pochodzi od nas, lecz pochodzi od Boga i jest przekazana grzesznikom w momencie uwierzenia w Jezusa.
Życie jest krótkie, wieczność jest długa, i pewnego dnia każdy z nas stanie przed Jezusem w dzień sądu. Kluczowe jest pytanie, „Co mam robić, aby być zbawiony?”

Odpowiedź jest dana nam w Biblii, „Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony” (dz. Ap. 16:31)

Brak komentarzy: