Pytanie,
którego Marcin Luter nie mógł pozbyć się z głowy to, Co ja mam zrobić, aby być
zbawiony?
To jedno
pytanie kontrolowało jego życie.
Jest
odpowiedzialnością kościoła, aby wyraźnie odpowiadać na pytanie, które każdy z
nas powinien zadawać, Co mam zrobić, aby być zbawiony?
W lipcu,
w roku 1505, Marcin Luter został mnichem, mając 21 lat. A może nawet wcześniej,
ale od tego momentu Luter w widoczny sposób starał się zasłużyć na wieczne
zbawienie przez swoje dobre uczynki. Młody Luter pościł, modlił się, karał
swoje ciało. Spał bez koców, spał na zewnątrz w czasie burzy śnieżnej. On
pozbawił się wszelkich materialnych wygód.
Ale przez
ten czas i poprzez swoje wielkie staranie się, on nie czuł, że zbliżył się do
Boga, lecz odwrotnie, że oddalił się od Boga.
Później w
życiu powiedział, „Byłem dobrym mnichem. Jeśli którykolwiek mnich miałby
poprzez swój mnisi stan dostać się do Nieba, to byłbym nim właśnie ja.”
Był
napędzany, aby trzymać się wszystkich przykazań, wszystkich zasad, aby przez
swoją dewocję zbliżyć się do Boga i dostać ostateczne zbawienie. Ale im
bardziej się starał, to tym bardziej rozumiał, że świętość przed Bogiem jest
nieosiągalna. Nieustannie czuł Boży gniew wobec swoich niedoskonałości i nigdy
nie czuł Bożej akceptacji.
W
listopadzie, w roku 1510 Luter pielgrzymował do Rzymu, mając nadzieję, że poprzez
pielgrzymkę osiągnie zbawienie. W Rzymie obejrzał relikwie, uczęszczał na msze
święte, odwiedził święte miejsca, kupił odpusty, na kolanach wspiął się po
dwudziestu ośmiu stopniach Scala Sancta.
Jednak nie było pokoju w jego sercu, że osiągnął usprawiedliwienie.
W
następnym roku w kwietniu został przeniesiony do Wittenbergi. Tam kontynuował
swoje szukanie usprawiedliwienia przed Bogiem. Chodził na spowiedź codziennie i
wiele razy dziennie, starając się pamiętać każdy grzech, który uczynił; czynem,
słowem czy umysłem. Czasami spędzał sześć godzin na kolanach spowiadając się.
Dwa lata
później w roku 1513 stał się profesorem Pisma Świętego i miał odpowiedzialność,
aby nauczać Biblii na uniwersytecie Wittenbergu. Pierwsze dwa lata nauczał z
księgi psalmów. W roku 1515 nauczał z listu do Rzymian. W roku 1516 nauczał z
listu do Galacjan.
W roku
1519 w ogrzewanym pomieszczeniu, wysoko w wieży w klasztorze w Wittenberdze,
zastanowiła go modlitwa w Psalmie 31 „Przez sprawiedliwość swoją wybaw mnie!”
oraz stwierdzenie w liście do Rzymian 1:17, że Boża sprawiedliwość została
objawiona w Ewangelii.
Skoro Boża
sprawiedliwość opiera się na Jego prawości – rozumował Luter – jak może
przynieść zbawienie? Zmagał się z tym pytaniem, gdyż nadal rozumiał Bożą
sprawiedliwość w kategoriach kary dla niesprawiedliwych. A to nie
brzmiało bynajmniej jak dobra nowina.
„Rozważałem
to dniem i nocą, aż pojąłem, że sprawiedliwość Boga jest to ta prawość, którą
przez łaskę i czyste miłosierdzie Bóg usprawiedliwia nas przez wiarę.
Wówczas poczułem się odrodzony, poczułem, że przeszedłem przez otwartą bramę do
raju. Całe Pismo nabrało nowego znaczenia i tak jak uprzednio, „sprawiedliwość
Boga” przepełniała mnie nienawiścią, tak teraz stała się dla mnie
niewypowiedzianie słodka we wzrastającej miłości. Ten ustęp z Pawła stał się
dla mnie bramą do nieba…”
Dzięki
ewangelii usprawiedliwienia jedynie przez wiarę, Luter odkrył Bożą akceptację,
której daremnie poszukiwał przez lata.
W końcu
rozumiał nauczanie Pawła w liście do Rzymian, że sprawiedliwość Boża nie jest
nagrodą dla tych, którzy ją osiągną przez swoje staranie się, lecz jest darem
łaski danym tym, którzy w pokorze wyznają swoje grzechy i wierzą w Jezusa
Chrystusa.
Luter
powiedział, że sprawiedliwość Boża, o której Paweł pisze, jest obcą
sprawiedliwością, która nie pochodzi od nas, lecz pochodzi od Boga i jest
przekazana grzesznikom w momencie uwierzenia w Jezusa.
Życie
jest krótkie, wieczność jest długa, i pewnego dnia każdy z nas stanie przed
Jezusem w dzień sądu. Kluczowe jest pytanie, „Co mam robić, aby być zbawiony?”
Odpowiedź
jest dana nam w Biblii, „Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony” (dz. Ap.
16:31)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz