poniedziałek, 28 grudnia 2009

Pięćdziesiąt powodów dla których Chrystus cierpiał i umarł

38. ABY STWORZYĆ GRUPĘ UKRZYŻOWANYCH NAŚLADOWCÓW


I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie.
Łukasza 9:23


I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien.
Mateusza 10:38


Chrystus umarł, aby stworzyć towarzyszów na drodze do Kalwarii. Kalwaria jest nazwą wzgórza, na którym został on ukrzyżowany. Wiedział on, że ścieżka jego życia ostatecznie tam go zaprowadzi. I tak się rzeczywiście stało: „i postanowił pójść do Jerozolimy” (Łukasza 9:51). Nic nie mogło powstrzymać jego misji, która prowadziła do śmierci. Wiedział on gdzie i kiedy miało to nastąpić. Kiedy ktoś ostrzegł go, gdy szedł do Jerozolimy, że był w niebezpieczeństwie ze strony Heroda, on zlekceważył ideę że Herod mógłby skrócić Boży plan. „I rzekł do nich: Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia skończę” (Łukasza 13:32). Wszystko działo się zgodnie z planem. A kiedy ostatecznie nadszedł koniec i tłum zaaresztował go w nocy, po której umarł, powiedział im: „Ale to wszystko się stało, aby się wypełniły Pisma prorockie” (Mateusza 26:56).

W pewnym sensie droga do Kalwarii jest miejscem gdzie każdy spotyka Jezusa. Jest prawdą, że on już szedł tą drogą, umarł i zmartwychwstał, a teraz panuje w niebie aż przyjdzie ponownie. Ale kiedy Chrystus dzisiaj kogoś spotyka, to jest to zawsze na drodze do Kalwarii – na drodze do krzyża. Za każdym razem kiedy spotyka on kogoś na drodze do Kalwarii, mówi: „Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie” (Łukasza 9:23). Kiedy Chrystus poszedł na krzyż, jego celem było powołać grupę wierzących, którzy będą za nim szli.
Nie jest tak dlatego, że Jezus musi znowu dzisiaj umrzeć, ale dlatego, że to my musimy. Kiedy zaprasza on nas do wzięcia naszego krzyża, mówi on, żebyśmy poszli za nim na śmierć. Krzyż był miejscem okropnej egzekucji. Byłoby czymś nie do pomyślenia, by nosić krzyż jako biżuterię. Byłoby to jak noszenie miniaturowego krzesła elektrycznego, albo liny zawiązanej w pętlę. Jego słowa musiały mieć przerażający efekt: „I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je” (Mateusza 10:38).
Słowa te są dzisiaj otrzeźwiające. Oznaczają one co najmniej, że kiedy podążam za Jezusem jako moim Zbawicielem i Panem, to stare „ja”, które chce żyć po swojemu i być zaabsorbowane sobą, musi zostać ukrzyżowane. Każdego dnia muszę uznawać siebie za umarłego dla grzechu i żywego dla Boga. Jest to ścieżka życia: „Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzymian 6:11).

Ale towarzyszenie na drodze do Kalwarii oznacza coś więcej. Oznacza to, że Jezus umarł, abyśmy chcieli ponieść jego hańbę. „Dlatego i Jezus, aby uświęcić lud własną krwią, cierpiał poza bramą. Wyjdźmy więc do niego poza obóz, znosząc pohańbienie jego” (Hebrajczyków 13:12-13). Ale nie tylko hańbę. Jeśli potrzeba, chrześcijanie są gotowi nawet na męczeństwo. Biblia obrazuje naśladowców Chrystusa w ten sposób: „A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego, i nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć” (Objawienie 12:11). Baranek Boży przelał zatem swoją krew, abyśmy mogli pokonać diabła przez ufanie w jego krew i przelew naszej krwi. Jezus powołuje nas na drogę do Kalwarii. Jest to trudne i dobre życie.

Przyjdź.

Brak komentarzy: