piątek, 21 stycznia 2011


Żądanie 31

Kochajcie swoich nieprzyjaciół, aby pokazać, że jesteście dziećmi Bożymi

Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj. Każdemu, kto cię prosi, daj, a od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu. (Łk 6:29-30)

Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie… (Mt 5:44-45)

Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz. (Łk 6:36)

Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza … (Łk 6:35)

Poprzedni rozdział zakończyliśmy rozważaniami na temat radykalnego żądania Jezusa: „Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj. Każdemu, kto cię prosi, daj, a od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu” (Łk 6:29-30). Rozważania te doprowadziły do wniosku, że Jezus nie uważa tego rodzaju postępowania za jedyną formę okazywania miłości. W bieżącym rozdziale zajmiemy się bardziej jednoznacznym wyrażeniem tego, czego się od nas wymaga, a następnie odpowiedzią na pytanie w jaki sposób można okazywać taką miłość.

Jezus jest naszym skarbem, naszym bezpieczeństwem i naszym honorem

Czego wobec tego wymaga od nas Jezus w swoich radykalnych żądaniach przedstawionych w Ewangelii Łukasza (Łk 6:29-30)? Nie mogę uwolnić się od wrażenia, że poza tymi nakazami oraz w ich treści kryje się żądanie radykalnego uwolnienia się od miłości do pieniędzy i cielesnego poczucia bezpieczeństwa oraz potrzeby uznania. Nadstawianie drugiego policzka w sytuacji, kiedy drugi cios jest wprawiającym we wściekłość publicznym dyshonorem, pożyczanie komuś bez nadziei na zwrot pożyczki, oraz poświęcanie czasu na to, aby przenieść ciężar żołnierza rzymskiego na odległość dwa razy dłuższą, niż tego od nas zażądał[1] – wszystko to wskazuje, że nasz skarb, nasze bezpieczeństwo oraz nasz honor są w niebie, a nie na ziemi. Jezus jest naszym radykalnym zaspokojeniem. Gdyby tak nie było, wówczas w trakcie wykonywania dobrych czynów, za które spotykałaby nas zniewaga, w naszych sercach, jak można to sobie wyobrazić, kotłowałby się gniew. Dlatego uważam, że w tych wszystkich przykazaniach Jezus wzywa nas, aby nasze serce uległy przemianie, tak aby szukały jego i jego zapłaty a nie tego, co daje świat.

Jednak błędem byłoby podkreślać, że Jezus wzywa nas jedynie do przemiany serca, w wyniku której cenimy go bardziej od pieniędzy, bezpieczeństwa oraz uznania. On wzywa nas także, aby wyrządzać naszym wrogom realne dobro i aby autentycznie pragnąć tego dobra dla naszych nieprzyjaciół. Zostało to bardzo wyraźnie przedstawione w żądaniu, aby błogosławić naszych nieprzyjaciół i modlić się o nich (Mt 5:44; Łk 6:28). Jeśli kochamy naszych nieprzyjaciół, wówczas autentyczne dobre, jakie powinniśmy mieć na celu, to spełnienie wszystkich próśb zawartych w Modlitwie Pańskiej. Miłość to szczere pragnienie spełnienia się tych rzeczy w życiu naszych nieprzyjaciół, a także oddanie swojego życia, aby tak się stało.

Postępowanie z wyrafinowanym kłamcą

Przy omawianiu autentycznej miłości należy uwzględnić jeszcze jedną rzecz. Wydaje się, że w całej złożoności życia, która pomaga nam zracjonalizować nieposłuszeństwo tym nakazom, w razie wątpliwości co tak naprawdę wymaga od nas miłość, należy postąpić zgodnie z ich dosłownym brzmieniem. Czy powinienem na przykład dać pieniądze osobom z ulicy, które mnie o to proszą? Jak mam „czynić dobrze” tym, którzy proszą o pieniądze? Wydaje się, że Jezus nie przejmował się tak bardzo jak ja tym, że inni mogą wykorzystać jego dobroć (Mt 5:40,42). Często kłamstwa, które słyszę wzbudzają we mnie gniew. Gniew ten sprawia, że czuję się usprawiedliwiony i nie daję ludziom nic. Nie uważam jednak, by takie postępowanie było zgodne z duchem Jezusa.

Uważam, że postępowanie w duchu Jezusa to odczuwanie współczucia nawet wobec wyrafinowanego kłamcy. To także pragnienie, aby poruszyć życie tego kłamcy dobrą nowiną o Jezusie, który przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników. To także próby, o ile pozwolą na nie inne żądania miłości, dotarcia do tej osoby i o ile to możliwe zabranie jej na wspólny posiłek i na rozmowę. A jeśli to nie jest możliwe, wówczas miłość ochoczo daje, nawet jeśli wie, że daje pieniądze wyrafinowanemu oszustowi. Czasami miłość może powiedzieć nie – jak na przykład wtedy, kiedy osoba powraca do nas wiele razy i dowiodła, że jest kłamcą i uparcie odrzuca relację opartą na miłości. Rzecz w tym, że jeśli sytuacja nie jest jasna, wówczas uważam, że postępowanie w duchu Jezusa wymaga szczodrego dawania.

Jak można kochać w taki sposób?

Ostatnie pytanie, jakie teraz zadam w związku z żądaniem Jezusa aby kochać naszych nieprzyjaciół, brzmi następująco: W jaki sposób możemy to robić? Skąd pochodzi siła do tego, aby tak kochać? Pomyśleć tylko, jak bardzo zadziwia ona ten świat! Zdumiewające, kiedy człowiek potrafi tak kochać. Rzadko można zobaczyć kogoś, kto ma tę miłość w większym wymiarze. To powinno stać się dla nas otrzeźwieniem i powodem do odrzucenia arogancji po to, aby szukać siły umożliwiającej prowadzenie takiego życia. Jeśli odpowiedź na podstawione pytanie ograniczymy jedynie do kontekstu wypowiedzi w Mt 5:28-48 oraz Łk 6:27-36, wówczas wyłonią się trzy wzajemne ze sobą połączone wątki.

W bezpieczeństwie i z pomoca naszego Ojca w niebie

Pierwszy watek widać w obietnicy, że jeśli będziemy kochać naszych nieprzyjaciół, będziemy synami Bożymi: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, Abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5:44-45). Ktoś może zinterpretować to w ten sposób, ze najpierw należy stać się kimś, kto kocha swoich nieprzyjaciół, a dopiero wtedy będzie mógł stać się dzieckiem Bożym. Jednak werset ten może mieć inne znaczenie (i uważam, że tak właśnie należy go rozumieć): kochaj swoich nieprzyjaciół i w ten sposób dowiedź, kim naprawdę jesteś – to znaczy dzieckiem Bożym. Pokaż, że jesteś dzieckiem Bożym postępując tak, jak postępuje twój Ojciec. Jeśli jesteś jego dzieckiem, wobec tego masz jego charakter i w sposób naturalny będziesz skłaniał się ku temu, aby postępować tak, jak On. Bóg kocha swoich nieprzyjaciół, czyli ludzi złych i niesprawiedliwych, a jego miłość przejawia się w tym, że nie stawia ich od razu przed sądem, ale pozwala, aby świeciło nad nimi słońce i padał na nich deszcz (Mt 5:45).

Istnieje kilka powodów aby uznać, że Jezus nie stwierdził, iż że dzieckiem Bożym można stać się dopiero po okazaniu, że potrafi się kochać nieprzyjaciół, lecz że stwierdził, iż okazując miłość naszych nieprzyjaciołom pokazujemy, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Pierwszy z nich zawarty jest w wersetach następujących po nakazie okazywania miłości nieprzyjaciołom – i to zarówno w Ewangelii Mateusza, jak i w Łukasza: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5:48); „Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz” (Łk 6:36). Obydwa te stwierdzenia oparte są na założeniu, że uczniowie Chrystusa są powołani do tego, by okazywać miłość doskonale), ponieważ już są dziećmi Bożymi, a nie dlatego, aby stać się nimi.

Takie zrozumienie wersetu „Abyście byli synami Ojca waszego” (Mt 5:45), to znaczy „abyście dowiedli, że jesteście synami Ojca waszego” potwierdzają inne porównania, zawierające podobne słowa. Jezus na przykład powiedział: „Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i okażecie się moimi uczniami” (J 15:8). Czasownik tłumaczony jako „okażecie się” (gr. gevnhsqe) występuje także w Mt 5:45. Jezus powiedział więc, że wydawanie owoców jest możliwe dlatego, że stali się oni jego uczniami, to znaczy są latoroślami, które trwają w krzewie winnym, czyli w Jezusie (J 15:5), a dowiodą tego czyniąc to, co czynią latorośle, czyli wydając owoce (patrz też J 8:31).

Kolejny argument potwierdzający, że okazywaniem naszym nieprzyjaciołom miłości dowodzimy naszego synostwa, a nie wysługujemy je, zawarty jest we wcześniejszych wersetach piątego rozdziału Ewangelii Mateusza, w których Jezus mówi: „Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5:16). Należy zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze – Jezus mówi do swoich uczniów i nazywa Boga ich Ojcem. Nie mówi, że Bóg może zostać ich Ojcem, lecz że Bóg jest ich Ojcem. Po drugie, kiedy ludzie zobaczą dobre uczynki uczniów Jezusa (jak np. okazywanie miłości nieprzyjaciołom), wówczas oddadzą chwałę ich Ojcu. Dlaczego? Ponieważ Ojciec przebywający w uczniach Jezusa pomaga im i uzdalnia ich do wykonywania dobrych uczynków. Gdyby wykonywali dobre uczynki własnymi siłami, aby w ten sposób móc stać się dziećmi swojego Ojca, wówczas świat widząc ich dobre uczynki oddałby chwałę im, a nie ich Ojcu. Dlatego Jezus mówi nie tylko to, że Bóg jest Ojcem jego uczniów zanim zaczną oni wykonywać dobre uczynki, ale także i to, że z tego właśnie powodu mogą oni wykonywać te uczynki miłości, które wykonują. Światło, które świeci przez nich jest światłem miłości ich Ojca w nich.

Kiedy Jezus mówi: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5:44-45), to nie ma na myśli tego, że okazywaniem naszym nieprzyjaciołom miłości wysługujemy sobie prawo do bycia dziećmi Bożymi. Nie można sobie zapracować na status dziecka Bożego. Dzieckiem Bożym trzeba się urodzić, albo można nim zostać przez usynowienie. Nie można sobie jednak na to zapracować. Jezus powiedział, że okazywanie miłości naszym nieprzyjaciołom pokazuje, że Bóg stał się naszym Ojcem i że możemy im tę miłość okazywać tylko dlatego, że On nas najpierw kochał i zaspokaja nasze potrzeby.

Dlatego pierwsza odpowiedź na pytanie jak okazywać miłość naszym nieprzyjaciołom jest następująca: bycie dzieckiem Bożym uwalnia od lęku. Nie boimy się utraty swoich skarbów, poczucia bezpieczeństwa ani szacunku w oczach innych skutkiem złego traktowania nasz przez naszych nieprzyjaciół, bądź utraty mienia. Taki jest sens wypowiedzi Jezusa: „Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6:31-32). Podobną wymowę ma inna wypowiedź Jezusa: „Czyż nie sprzedają za grosz dwu wróbli? A jednak ani jeden z nich nie spadnie na ziemię bez woli Ojca waszego … Nie bójcie się; jesteście więcej warci niż wiele wróbli” (Mt 10:29-31). Gruntowne poznanie oraz czuła, suwerenna opieka naszego wszechmocnego, wszechwiedzącego Ojca w niebie uzdalnia nas do podejmowania tak wielkiego ryzyka i poniesienia tak wielkich strat, jakich wymaga okazywanie nieprzyjacielowi miłości.

„Zapłata wasza jest obfita”

Druga prawda uzdalniająca nas do miłości podana jest w kontekście nakazów okazywania nieprzyjaciołom miłości. Jezus obiecuje sowitą zapłatę za okazywanie miłości naszym nieprzyjaciołom - zapłatę nie w tym życiu, ale w niebie. „Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie” (Łk 6:35). Powiedziałem, że te dwa źródła są ze sobą powiązane, ponieważ „obfita nagroda” jest powiązana z „synami Najwyższego będziecie”. Innymi słowy kiedy okazujesz miłość swoim nieprzyjaciołom i w ten sposób pokazujesz, że jesteś dzieckiem Bożym, wówczas twoje dziedzictwo synowskie jest zabezpieczone. Synowie są dziedzicami, a dziedzice Boga są dziedzicami wszystkiego. „Błogosławieni cisi; albowiem oni odziedziczą ziemię” (Mt 5:5 BG).

Powiedziałem, że nasza nagroda jest w niebie a nie na ziemi dlatego, że okazywanie nieprzyjaciołom miłości może być przyczyną naszej śmierci (Łk 21:16). Jezus powiedział, że nasza radość pomimo prześladowań wynika z nagrody, jaka nas czeka w niebie: „Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie” (Mt 5:11-12). Kiedy staramy się okazywać naszym nieprzyjaciołom miłość, wówczas radość, która podtrzymuje nas pomimo prześladowań nie wynika z tego, co ten świat może nam dać, ale z faktu czym w niebie będzie dla nas Bóg jako Ojciec, a także Jezus jako nasz Król (patrz Łk 14:14).

„Zapłata wasza jest obfita”

Trzecia prawda, która uzdalnia nas do okazywania miłości powiązana jest z poprzednimi dwiema prawdami: „Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz” (Łk 6:36). Konsekwencją tego stwierdzenia jest nie tylko to, że Bóg jest już naszym Ojcem i że jego dziedzictwo jest nasza nagrodą, która napełnia nas radością w cierpieniach, ale także i to, że przez Jezusa Chrystusa zostało nam już ukazane Boże miłosierdzie. Oznacza to, że powołani jesteśmy do tego, aby okazywać miłosierdzie które nie jest oparte na miłosierdziu Bożym, ale jest zakorzenione w zbawczym doświadczeniu miłosierdzia Bożego. Jezus opisał to w taki sposób: „darmo dawajcie” (Mt 10:8).

Innymi słowy Bóg przebaczył nam nasze grzechy za darmo ze względu na Jezusa. „Odpuszczone są grzechy twoje. … Wiara twoja zbawiła cię, idź w pokoju” (Łk 7:48-50). Jezus mówi, że to przebaczenie zostało dla nas nabyte jego własną krwią (Mt 26:28). Nie zasłużyliśmy na nie, ani nie zapracowaliśmy na nie. Przyjęliśmy je wiarą. On przyszedł, aby „oddać swe życie na okup za wielu” (Mk 10:45). Nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników (Łk 5:32). Dlatego zdumiewa ta wiadomość: celnicy i nierządnice wyprzedzają uczonych w Piśmie i starszych do Królestwa Bożego(Mt 21:31). Oznacza to, że zajęliśmy pozycję uczniów Jezusa, których grzechy zostały odpuszczone, staliśmy się obywatelami nieba i dziećmi Bożymi przez wiarę, a nie dzięki temu, że wcześniej okazywaliśmy miłość naszym nieprzyjaciołom.

A ponieważ wszystkie te rzeczy otrzymaliśmy „bez zapłaty” – bez kupowania, bez zapracowywania i nie zasługując na nie, dlatego Jezus wzywa nas: darmo otrzymaliście miłość, kiedy jeszcze byliście nieprzyjaciółmi Boga, dlatego też za darmo okazujcie miłość swoim nieprzyjaciołom.


[1] „A kto by cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie” (Mt 5:41). „Ponieważ przychody z podatków nie pokrywały wszystkich potrzeb armii rzymskiej, żołnierze mogli zarekwirować to, czego potrzebowali … a także żądać od mieszkańców wykonania przymusowych prac (Mt 27:32)”. Craig S. Keener , Commentary on the Gospel of Matthew. Grand Rapids, Mich., USA, Eerdmans, 1999, s. 199.

Brak komentarzy: